Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sally hansen. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sally hansen. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 30 października 2014

Cosmetics and Reviews: Essie Lady Like x Sally Hansen Diamond Flash



Jak wiecie kocham lakiery Essie. Odcień  prezentowany dziś to LADY LIKE - 101
Jest to, krótko mówiąc, kolor "brudnej" róży. Kiedyś w dużej palecie pastelli (tych kredek) był taki odcień który miał właśnie taką nazwę - brudna róża. Był moim ulubionym, głównie za subtelność, delikatność, jednocześnie coś tajemniczego i właśnie "brudnego". Nie jest on radosnym różem, a właśnie takim spokojnym, zgaszonym.


Ostatnio odkryłam że można je dostać bardzo tanio w perfumerii Hebe za 21 zł za sztukę jeśli kupi się trzy, to znaczy kupując dwa, jeden masz gratis, bardzo podoba mi się taka idea, bo jako fanka tej marki, zamiast wydawać 30-40 zł za buteleczkę, mogę zapłacić 60 i mieć trzy :) 

Uwielbiam ten zaokrąglony pędzelek, dzięki niemu, malowanie jest prostsze, niż w innych lakierach, a tym samym dokładniejsze.

Jak widzicie, kolor lakieru spasował mi się z kubkiem do herbaty ;) ale dotarło to do mnie dopiero jak pomalowałam sobie paznokcie, kubek miałam już wcześniej ;)
A teraz mój nowy nabytek czyli TOP Sally Hansen - Diamond Flash
Ja bardzo lubię gdy paznokcie po pomalowaniu BARDZO błyszczą, wygląda to bardzo elegancko i świadczy według mnie o perfekcji wykonanego manicure :D dzięki temu, nawet na słabych i krótkich paznokciach, ale ładnie spiłowanych i pomalowanych można osiągnąć efekt wow!
Pierwszy raz mam ten nabłyszczacz i uważam że jest naprawdę niezły! jedyny jego minus jest taki, że nabłyszczacz ten nie przyspiesza wysychania lakieru, co bardzo odpowiadało mi w inny TOPie Sally H. - Insta Dri
-----------
W drugiej części posta chciałabym pokazać Wam trochę sztuki, ponieważ album z obrazami Edvarda Muncha jest dziś tłem dla lakieru Essie i kubeczka ;) to stwierdziłam że napiszę kilka słów o nim i tym, co dla mnie znaczy.
Druga część posta tak jakby tematyczna - zbliża się 1 listopada i wiele myśli kłębi mi się w głowie, jak zawsze w tym szczególnym okresie. 
W mojej rodzinie żyło (i żyje ;) wielu artystycznie uzdolnionych osób, mój tata grał na akordeonie, mój dziadek, pomimo że był wojskowym, malował obrazy i był bardzo uzdolniony plastycznie, moja mama tańczyła i także malowała. Starsza siostra odkąd była malutka (a wychowywana była przez dziadka) także zdradzała artystyczne zapędy, malowała, pisała wiersze, wszystko to zaszczepiała w młodszym rodzeństwie bo moja mama pracując, nie miała dla nas tyle czasu. Ostatnio na zajęciach z perfumerii, odkryłam, że zapachem mojego dzieciństwa jest zapach farb olejnych, nie pamiętałam tego, aż do ostatniej niedzieli. Wąchaliśmy mnóstwo zapachów, aby określić jak wrażliwy jest nasz węch i jak dobrze potrafimy rozróżniać zapachy. Zapach farb olejnych, dosłownie przeniósł mnie w inny wymiar, to było niesamowite. Był też drugi niezwykły zapach - zapach goździków. On także zabrał mnie o x lat wstecz. Nie jest nowością, że mózg ludzki wiąże konkretne sytuacje, wspomnienia z zapachami. Ja wszystko co mnie otacza wiążę z zapachami, i to bardzo silnie. O tych dwóch naprawdę zapomniałam, być może dlatego że byłam bardzo mała.
Wracając do pierwszego malarza z którego twórczością przyszło mi się zapoznać (w wieku trzech lat), chciałam Wam pokazać moje ulubione obrazy, które pochodzą z albumu Alfa Boe.
Co jakiś czas do niego wracam, i za każdym razem, odnajduję w jego obrazach coraz to nowe rzeczy. 
W obrazach Muncha widać nieodłączne przenikanie się śmierci i życia, tak, jakby te dwa światy żyły obok siebie, w jednym wymiarze. tak, jak gdyby on to widział, jakby czuł jej obecność.
Gdy miałam trzy latka, starsza siostra zaznajomiła mnie z obrazem powyżej, nie bałam się go, chociaż jest on odrobinę straszny dla mnie teraz. Dorota nauczyła mnie wtedy także wymawiać jego nazwę i tak mała Marysia chodziła wszędzie i mówiła "Ksik" [krzyk] - był to mój ulubiony obraz :)
Munch był mistrzem, w przedstawianiu na swoich obrazach śmierci, cierpienia, choroby. Cytat na początku książki którą posiadam: "Sickness, Madness and Death were the black angels who stood round my cradle" czyli - choroba, szaleństwo i smierć, są czarnymi aniołami, które stoją wokół mojej kołyski - doskonale opisuje to, co przedstawiał na swoich obrazach. uważam że ten cytat jest bardzo piękny.
Przemijanie jest nieodłącznym elementem życia, i właśnie to w swoich obrazach starał się pokazać Edvard Munch. Jeśli nikogo jeszcze w życiu nie straciliście - jesteście szczęściarzami.